sobota, 19 września 2009

KROTKI WATEK POBOCZNY

Ten wpis dość silnie odbiega od głównego nurtu, choć przy dobrej woli można go jakoś sensownie zaczepić. Ten wpis będzie o pewnym bardzo mało znanym kraju, którego ogólnie panujący image równie silnie odbiega od prawdy, jak ten wątek od całości :). Ten wpis będzie o BANGLADESZU. Czemu akurat o Bangladeszu? Bo jest to kolejny szokujący przykład tego jak można jak się chce. Co może być takiego niezwykłego w miejscu, gdzie jeszcze do niedawna myślałem że kończy się ziemia :). Wszystko. Bangladesz oddzielił się od Indii w latach 70-tych, wcześniej znajdując się pod 'opieką' Korony Brytyjskiej, a później już nowo-powstałych, suwerennych Indii. Jest to kraj gdzie nie ma wojny, nie ma waśni, nie ma też zatargów z sąsiadami. Co do tego ostatniego, to właściwie Bangladesz nie ma za bardzo w czym przebierać, jako że jedynym sąsiadem są Indie. Czemu chcę w ogóle przedstawić trochę ten kraj, skąd pomysł - niedawno dojechał jeden z pracowników do Sudanu, który z Bangladeszu pochodzi. Rozmowa zaczęła się dosyć standardowo, jak się miało okazać. Spytałem Monira jak mocno dają się we znaki powodzie w Bangladeszu...
Właściwie to jedyna informacja którą posiadałem na temat tego państwa. Monir zdziwił się przy okazji mnie dziwiąc, dlaczego wszyscy zawsze go pytają o powodzie w Bangladeszu. Tam nie było powodzi od połowy lat 90-tych. I w ten sposób zaczęła się moja póki co wirtualna i przeprowadzona w wyobraźni wycieczka do jak się okazuje szalenie ciekawego miejsca na ziemi. 
Oczywiście Bangladesz nadal należy do krajów trzeciego świata i pewnie można to silnie odczuć będąc tam na miejscu. Ale jest to kraj z wizją, jest to kraj który próbuje i szczerze mówiąc - jest to już połowa sukcesu. Jest to kraj, w którym wynaleziono instytucję Mikrokredytów. Jak działa coś takiego. Jest to kredyt udzielany do ok. 100-200 USD, co wydaje się marną kwotą, ale jest to równocześnie bardzo dobrze działające antidotum na nędze. Pozwala takiemu komuś, kto nie posiada nic, zakupić małe poletko, czy otworzyć budkę z piwem i dzięki temu przywraca społeczeństwu tą cześć, która była wcześniej ekonomicznie wykluczona. Te działania rozpoczęte przez Bangladeszańska organizację BRAC są teraz wprowadzane w Sudanie Południowym i miejmy nadzieję że z podobnym skutkiem. 
Pewnie przesadą byłoby stwierdzenie że dzięki temu Bangladesz wyzbył się nędzy. Pewnie ta nędza gdzieś tam nadal funkcjonuje, ale została na pewno silnie ograniczona. Co jeszcze robią tam dobrze? Bardzo wiele osób z Bangladeszu wyjechała na studia za granicę. Zbierają tam doświadczenie, uczą się wszystkiego, co może im się przydać, żeby jak jest zaplanowane do 2020 kraj ten stał się mlekiem i miodem płynący. Co z tego wyjdzie?! Oczywiście każda z czytających osób patrząc przez polski pryzmat powie - Powodzenia - w głębi ducha, albo zupełnie otwarcie się śmiejąc. Ale spokojnie, to wcale nie musi być aż tak głupia koncepcja. Władze Bangladeszu poszły dalej - zakazując konsumpcji alkoholu. Przyznaję - w kraju gdzie większość populacji jest sunnickiej odmiany wyznania muzułmańskiego przeprowadzenie takiej 'rewolucji' jest o wiele łatwiejsze. Tylko ciekawe jest tłumaczenie tej decyzji, co z wiarą nie ma już nic wspólnego. Otóż w Bangladeszu zabroniono alkoholu w trosce o młodzież. W trosce o to żeby nie marnowała czasu na uchlewanie się, żeby ci pozostali co pracują, mogli spokojnie pracować i nie martwić się o to czy ktoś z ich rodziny się właśnie nie uchlewa albo czy nie robi jakiejś głupoty, żeby mieć się za co uchlać. Spadły wskaźniki przestępczości. Heh utopijne, no trochę nierealne na naszym podwórku. Ale nie martwcie się, zakaz nie obowiązuje cudzoziemców. Tym pozwalają się uchlewać ile chcą. A co jak jakiś zbłąkany Bangladeszanin trafił do Polski, albo jeszcze lepiej do Rosji i nauczył się regularnego picia alkoholu. Jest na to sposób. Wystarczy że taki Bangladeszanin uda się do lekarza i ten da mu zaświadczenie że nie może żyć bez alkoholu i dzięki temu, spokojnie można się udać do sklepu po alkohol. Bez tego zaświadczenia nikt nic nie sprzeda. Ok, to jest wersja Monira, którą na pewno przykrywa cienka warstwa szarej strefy. Indie próbując zbałamucić Bangladesz pobudowały na granicy browary i wszelkie innej maści przybytki rozpusty, ale rząd Bangladeszu zareagował obsadzając granice specjalnymi jednostkami - browary jeden po drugim bankrutują. Odbiegając już od rewolucyjnych rozwiązań antyalkoholowych, Bangladesz mocno przypomina przypadek Korei Południowej. Kraju, przyczółku, zadupia w latach 50-tych który obecnie staje się jedną z ważniejszych potęg na świecie. Czemu im się to udało? Udało im się bo chcieli. Bo naród zrozumiał, że pracując i godząc się na mniej wygodne życie w danej chwili, przekaże następnemu pokoleniu prezent w postaci tego upragnionego wysokiego standardu życia. I co, udało im się. Nawet więcej im się udało  bo wysoki standard życia przyszedł wcześniej, i ci którzy w latach 50,60,70 a nawet 80-tych harowali za byle grosz, zbierają teraz tego owoce. Co jest zatem potrzebne do sukcesu - społeczne przyzwolenie, wiara w zarządzających, umiejętność zrozumienia, że to co jest dobre dla społeczeństwa jest dobre dla nas samych. Nie chodzi tu o jakieś komunizowanie, ale o cierpliwość społeczną. Mam wrażenie w Polsce, że każdy tylko otwiera kieszeń i narzeka że nie płynie do niej strumień słusznie należnych pieniędzy. Czemu rząd mi nie da, przecież mi się należy. Rozmawiając z Monirem, miałem wrażenie że oni to mają. Że oni zrozumieli to co u nas jest póki co chyba nieuchwytne. Więc czemu nie ma w Bangladeszu powodzi od połowy lat 90-tych. Bo dogadali się z Hindusami. Z Indii wypływają wszystkie rzeki, które płyną przez Bangladesz, więc w porze deszczowej Indie przechwytują nadmiar wody, bo wiedzą że jak za dużo jej wpłynie do Bangladeszu to Bangladesz wykorzystując infrastrukturę na rzekach zawróci część wody do Indii i tam też będzie powódź. Niby błahostka, o której na pewno nie mówi się w wiadomościach, bo jest nudna i zbyt pozytywna. Przykład na to, że można się dogadać i można pokojowo współżyć. Można się troszczyć o siebie dbając o innych. Życzę Bangladeszowi, żeby skutecznie wyzbył się swojej głupiej powodziowej łatki i rozwijał jak najlepiej. Z tego co słyszałem, jest na dobrej drodze. Czyli można, trzeba tylko chcieć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz