poniedziałek, 15 października 2012

PANIE TOALETOWE

Z tych paru miejsc, które do tej pory udało mi się zobaczyć i z jeszcze mniejszej liczby, którą choć trochę poznałem mam pewien wyrobiony wachlarz wrażeń. To mi się podoba, a tamto mniej. Polska jednak ma i zawsze będzie miała dla mnie szczególne znaczenie. I to nie dlatego, że rodzina, przyjaciele, znajomi, bo to jest nazbyt oczywiste, ale dlatego, że .... Panie Toaletowe. 
Ze względów osobistych wróciłem w zeszłym tygodniu do Polski i jak zwykle już po wylądowaniu poczułem, że jestem w domu. Żeby zachować resztki chronologii, zaczniemy jednak od innego, dużo wcześniejszego powrotu do kraju. Kilka lat temu, w trakcie studiów wyjechałem na wakacje do Stanów Zjednoczonych popracować jako domokrążny sprzedawca edukacji. Doświadczenie warte każdego trudu. Nie przeszkadzało mi nawet to, że byłem na szarym końcu naszego zespołu pod względem opłacalności tego wyjazdu. O wiele bardziej martwiło mnie to amerykańskie nastawienie na to, że wszystko jest zawsze cudownie, i tylko tak można się do zastanej rzeczywistości odnosić. Przyklejony uśmiech, ujemna ilość narzekania w rozmowach. Taka pseudosielanka, która osobie pochodzącej z Polski, albo może tylko mi, nie do końca odpowiada. 
Po wylądowaniu w Polsce jednym z pierwszych miejsc, gdzie trafiłem, była toaleta w jednym ze stołecznych MacDonaldów. Niby nic wyjątkowego, takich miejsc na świecie jest pełno, a już najpełniej w Stanach. To co sprawia jednak tą diametralną różnicę to właśnie panie toaletowe. Nie zdążyłem się jeszcze do końca ogarnąć z przygotowaniem do skorzystania z toalety, gdy usłyszałem parę kabin od siebie taką siarczystą wypowiedz: "Co za świnie tu przychodzą, k***a, obsrają całą kabinę i nawet po sobie nie posprzątają. Gdzie to się chowało, do k***y nędzy..." 
Nie pamiętam całej wypowiedzi, ale raczej niewiele więcej informacji się w niej pojawiło. Był to dla mnie ten moment przejścia. Cieszyłem się jak dziecko, i to nie dlatego, że ta pani została wyprowadzona z równowagi, ale dlatego, że tak pięknie i otwarcie wyartykułowała swoje myśli. Kilka dni przed tym, w jednym z amerykańskich MacDonaldów pewnie nawet bym nie wiedział jaki dramat się rozgrywa w sąsiedniej kabinie. A tu, jestem w domu, nareszcie Kochana Polsko.
Odkurzam tą prehistoryczną historię ze względu na moją wizytę w toalecie w Galerii Krakowskiej przy dworcu Kraków Główny podczas wizyty sprzed paru dni. Nie zdążyłem się za Polską jako-taką za mocno stęsknić, bo nie było mnie jedynie niecałe 6 tygodni, ale ponownie Pani Toaletowa sprawiła, że zrozumiałem co tracę gdy mnie w kraju nie ma. Taka oto dyskusja toczyła się w toalecie...
- Panowie, papier w kabinach macie?! - wpadła do męskiej toalety pani sprzątająca
- W pierwszej jest - powiedziałem nieśmiało, bo rozmawianie przez drzwi kabiny to ostatnia rzecz jaka mi chodziła w tym momencie po głowie
 - W ostatniej nie ma - usłyszałem czyjś równie zażenowany głos.
 - O, to już przynoszę, proszę się nie martwić - pani sprzątająca ponownie zrobiła wiatr w toalecie, równie energicznie ją opuszczając, co do niej wtargnęła. 
 - Proszę, tu pod drzwiami podaję - padło chwilę później - O, Panie Mieciu, wrócił Pan na stare śmiecie! - zakrzyknęła z wyczuwalną radością pani sprzątaczka, do jak się domyślam przez drzwi kabiny jakiegoś znajomego właśnie korzystającego z pisuaru....
Właśnie tak, pozbawiony odrobiny prywatności, wysłuchujący czyichś utyskiwań, czuję, że jestem ponownie w mojej ukochanej ojczyźnie. W tym kraju gdzie resztki słowiańskiej fantazji ostały się chyba już tylko w publicznych toaletach. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz