Droga Słowenio,
Chyba byłem dla Ciebie trochę niesprawiedliwy. Ten wpis o sałatce owocowej był chyba z mojej strony bardzo złośliwy. Nie zasługujesz żeby o Tobie pisano źle, ale w obecnej sytuacji któreś z nas musi wyjść z inicjatywą naprawy obopólnych stosunków. Zacznę ja. Słowenio wybaczam Ci:
- twoją pagórkowatość. To na pewno nie twoja wina, a jakiś spisek Austrii, za karę, że uciekłem z jej przedalpejskich ścieżek. Pewnie jak byś miała na to jakikolwiek wpływ była byś płaska jak tafla lodu.
- twoją pogodową zmienność. To nie twoja wina, że jedynego dnia kiedy zrobiłem sobie u Ciebie popas przeszła burza tysiąclecia. To też nie z twojej winy właśnie dlatego zamknięto przykampingowy park wodnej rozrywki. Nie martw się, nie widzę w tym twojego udziału.
- twój natarczywy chłód. To nie twoja wina, że przemarzłem na kość. Pewnie mogłem się lepiej ubrać, albo po prostu tego dnia nie jechać.
- twoje romanse w wężami. Nic się nie stało, byłem u Ciebie 5 dni i widziałem zwłoki tylko jednego węża. We Włoszech już po jednym mój licznik rozjechanych węży przy drodze wskazywał 3.
W sumie to wybaczam Ci wszystko jak leci. Jesteś temperamentna, potrafisz tupnąć nóżką jak trzeba, wtedy się o to złościłem, ale teraz z perspektywy dalszej drogi po prostu za Tobą tęsknię. A dlaczego - o tym w następnym poście o Kelnerze-Mendzie!!!
Pozdrawiam Cię Mocno
Przejazdowy Rowerzysta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz