środa, 14 października 2009

KRÓL WIOSKI





Niby zwykła niedziela, czyli relaks, odpoczynek, chwila pływania w basenie, jakieś rozmowy, kocowanie aż tu nagle ze swojego namiotu wychodzi Michael - operator dźwigu z Kenii. Michael jest bardzo wierzący, a chyba im bardziej ktoś jest w Afryce wierzący to ma więcej żon bo w jego przypadku to by całkiem ta zależność pasowała. Więc Michael co tydzień w niedziele jeździ do kościoła przy czym w tą właśnie niedziele jakieś dwa tygodnie temu (jakbyście się zastanawiali czemu pisze ze wszystko sie dzialo dwa tygodnie temu - to już odpowiadam- życie płynie tu bardzo dynamicznie. Każdego dnia coś się dzieje więc nie jestem w stanie spamiętać kiedy dokładnie coś się wydarzyło. Dwa tygodnie biorą się stąd że wydarzenia które opisuje działy się jakiś czas temu ale nie tuż po moi przyjeździe  więc jako że niedawno upłynął mi pierwszy miesiąc na afrykańskiej ziemi podzieliłem sobie na pół i wyszły mi dwa tygodnie :) )
Miko ubrał się tej pamiętnej niedzieli w jakiś strój biskupo-podobny i tak paradował po campie. Jako że tak reprezentacyjnie wyglądał to wiele osób ustawiło się z nim do zdjęcia i udało nam się go namówić żeby nam kupił piwo. Ochrzczony królem naszej małej wioski musiał przecież zadbać o swoich poddanych, a że nic poza alkoholem nam nie brakuje to przyniósł nam piwo. Co prawda w ostatnią niedziele król wioski nas zawiódł bo piwa nie postawił. Teraz przyjęliśmy inną taktykę  Grzecznie mu powiedzieliśmy że to że został królem wioski nie zwalnia go z pewnych obowiązków względem nas, więc jeżeli nas będzie zaniedbywał i nie przyniesie nam piwa w zbliżającą się niedziele to może pożegnać się ze swoją zaszczytną funkcją. Obiecał poprawę - dziś z nim nawet byliśmy w browarze. Co prawda w związku z czymś innym niż nasze prywatne zapotrzebowanie. Browar sprawia wrażenie niesamowite - wydaje się być kompletnie nie na miejscu. Swoją drogą zastanawiające że pierwsza fabryka jaka powstała na terenie Juby, czyli śmiało można założyć że na terenie Sudanu Południowego to browar. Produkują piwo o piękniej nazwie White Bull - Biały Byk w fabryce która mogłaby spokojnie stanąć gdzieś w Europie. Wielka hala - stosy krat z piwami, eleganckie domki, jakieś dziwne konstrukcje, rury, przewody, biuro z prawdziwego zdarzenia. Niestety nie sprzedają detalicznie, więc musimy poczekać do niedzieli i jeżeli Michael znów nie przyniesie nam piwa to trzeba go będzie zdetronizować.  Na trzecim zdjęciu oprócz Michaela występują Grace po lewej i Nejpasje po prawej. O Najpasje już wspominałem w poprzednim wpisie. A o Grace pewnie jeszcze będzie mowa.
PS Bardzo by mi było miło jakbyście w miarę zainteresowania zamieszczali jakieś komentarze - tak żebym wiedział czy wam się podoba moja wesoła twórczość czy nie. Jakiś feedback będzie szalenie mile widziany :)

2 komentarze:

  1. Ujdzie w tloku (czy to wystarczajacy feedback? :>)

    OdpowiedzUsuń
  2. Grzegorzu K. Aboslutnie nie jest to strój biskupo-podobny. To jest normalne odzienie połowy Nigeryjczyków. Zachodnio-Afrykańska odmiana garnituru.

    i nie jest to tradycyjne ubranie plemienne!

    OdpowiedzUsuń